W czołówce najbardziej zadłużonych podmiotów z sektora gastronomicznego przoduje województwo mazowieckie (łącznie 54,7 mln zł długów). W tym regionie odnotowano również zdecydowanie najwięcej dłużników – 2097 firm. Tuż za Mazowszem uplasowały się województwa śląskie (1474 zadłużone firmy na łączną kwotę 36 mln zł i dolnośląskie (982 firmy, w sumie 24,5 mln zł długów).
Właściciele lokali gastronomicznych figurujący w bazie KRD „wypracowali” 238,2 mln zł długów, co w porównaniu z 2015 stanowi wzrost aż o 274%! Średnie zadłużenie restauratora wynosi obecnie nieco ponad 22 tys. zł, podczas gdy przed czterema laty było to „jedynie” 13,6 tys. zł. Liczba dłużników także zwiększyła się o ponad 4,5 tys. podmiotów. Dodając do tego zobowiązania producentów lodów, piwa i napojów, zadłużenie całej branży gastronomicznej wzrasta do 273,8 mln zł.
„Wiele restauracji, kawiarni, food trucków czy lodziarni to rodzinne firmy otwierane pod wpływem impulsu. Często decydują się na to osoby, które straciły pracę, wyrwały się ze sztywnych ram korporacji lub chcą naśladować kogoś ze znajomych. Tyle że do prowadzenia lokalu nie wystarczą zapał i umiejętności kulinarne żony. To twardy biznes, w którym trzeba panować nad dostawami, rozliczeniami, księgowością, personelem i jeszcze mierzyć się z ostrą konkurencją. Stanowią ją nie tylko sąsiednie lokale, ale i rosnąca liczba sklepów i stacji paliw z wyodrębnioną strefą bistro oraz piekarni oferujących przekąski na ciepło w konkurencyjnych cenach. Do tego dochodzą raty kredytu i rosnące koszty zatrudnienia. I tu dla wielu właścicieli lokali zaczynają się schody. Utrzymanie płynności finansowej w takich warunkach to dla właściciela nawet małej restauracji takie samo wzywanie jak dla prezesa wielkiej firmy” – tłumaczy Jakub Kostecki, Prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Niedoścignionym liderem w tej niechlubnej statystyce jest pewien restaurator z Rybnika. Rekordzista z Górnego Ślaska ma długi względem pięciu wierzycieli (fundusze sekurytyzacyjne, producenci napojów i fundusz poręczeniowy – podaje KRD), którym musi oddać aż 4 mln zł. Tuż za nim sklasyfikowano przedsiębiorcę z Bielska-Białej, którego długi w wysokości 3,6 mln zł przejął fundusz sekurytyzacyjny, oraz właściciela restauracji z Warszawy. Ten ostatni na konto banku, hurtowni spożywczej i firmy zajmującej się ochroną przeciwpożarową budynków powinien przelać sumę 1,8 mln złotych.
„Lokale gastronomiczne wyrastają jak grzyby po deszczu. Konsumpcji w restauracjach i barach sprzyja szybkie tempo życia i brak czasu na gotowanie. Napędza ją także rosnąca gospodarka, coraz większe wynagrodzenia, jak również dodatkowe źródło dochodów w postaci 500+. Duża konkurencyjność w branży jest korzystna dla klientów, ale niekoniecznie dla właścicieli restauracji. Tłok w branży zmusza ich często do balansowania na granicy opłacalności. A stąd już tylko krok do zadłużenia” – podsumowuje Kostecki.