Otwarta w 2022 roku Restauracja & Cocktail Bar Paradiso okazała się jednym z najciekawszych pod względem wystroju lokali w Warszawie. Wnętrze zaprojektowało 370 Studio: architekci Michał Miszkurka, Anna Śliwka i Katarzyna Westrych-Pavy.
Już sama lokalizacja przykuwa uwagę: „Paradiso” znajduje się w jednym z zabytkowych budynków na terenie zrewitalizowanej Fabryki Norblina w Warszawie. Historyczna architektura z jednej strony przyczynia się do atrakcyjności miejsca i podnosi jego „klimatyczność”, z drugiej jednak nakłada na architektów ograniczenia oraz stawia wyzwania – zarówno w fazie projektowania, jak i realizacji projektu. Oczywistością jest konieczność przestrzegania wymogów konserwatorskich.
– Współczesna funkcja tej przestrzeni musiała zostać harmonijnie wpisana w poprzemysłową architekturę. Naszym zadaniem było nie tylko wkomponowanie, ale i wyeksponowanie elementów wskazanych przez konserwatora zabytków – opowiada architekt z 370 Studio, Michał Miszkurka. – Budynek, w którym obecnie znajduje się „Paradiso”, przedstawiał sobą, można powiedzieć, jedynie skorupę. Zachowały się oryginalne mury, słupy oraz biegnące w posadzce tory, służące dawniej do transportu ładunków. Wszystkie te historyczne elementy objęto opieką konserwatorską i musiały zostać zachowane. Szczególne wyzwanie stanowiło wpasowanie w aranżację restauracji stalowych szyn, w taki sposób, by były dobrze widoczne, a jednocześnie nie przeszkadzały w użytkowaniu miejsca i wzbogaciły wizualnie lokal.
Architekci z 370 Studio rozwiązali ten dylemat przykrywając tory szklaną, przejrzystą taflą, zrównaną z poziomem posadzki.
Wyprawa w tropiki
Architektura poprzemysłowa sugerowała urządzenie wnętrza w stylu industrialnym, jednak architekci śmiało skręcili z utartego szlaku wytyczanego charakterem budynku. Postanowili stworzyć coś mniej oczywistego, coś, co zaskoczy klimatem odwiedzających restaurację gości.
Punktem wyjścia koncepcji była decyzja inwestorów, by restauracja serwowała potrawy kuchni fusion, łączącej tradycje kulinarne rejonu Morza Karaibskiego. Inwestorzy chcieli też by wystrój lokalu kojarzył się z Karaibami lub Ameryką Południową, ale w niedosłowny sposób. Również sama, zaplanowana nazwa restauracji – „Paradiso” – wyznaczyła drogę, którą podążyła wyobraźnia wizualna architektów.
Z czym kojarzy się raj?
Przede wszystkim z zielenią, zarówno w rozumieniu barwy, jak i roślinności. W „Paradiso” kolorem przewodnim jest więc zielony: różne jego odcienie znalazły się na ścianach, drzwiach i lożach. Bar, który pełni funkcję centrum tej przestrzeni, obłożony został naprzemiennie podłużnymi, półokrągłymi płytkami w odcieniu butelkowej zieleni i paskami lustra. – W połączeniu z biało czarną posadzką dało to optyczny, nieco surrealistyczny efekt nieskończoności – mówi Michał Miszkurka.
Rośliny obficie zwieszają się z sufitu i górnej partii ścian (sztuczne co prawda, ale architekci dołożyli starań, by wybrać takie, które wyglądają jak najbardziej naturalnie), oraz rosną w wielkich donicach (m.in. pierzaste palmy; te już są prawdziwe, żywe i bujne, wnoszą do wnętrza ducha egzotyki)
Organiczność, związek z przyrodą podkreślony został również przez wprowadzenie elementów w stylu etno: m.in. wyplatanych, ażurowych lamp, powieszonych gęsto obok siebie, całymi gronami. Dosłownym rajskim akcentem jest natomiast mural, namalowany na schodach, nawiązujący do obrazu Lucasa Cranacha „Adam i Ewa”.
W wystroju „Paradiso”, zgodnie z „organicznym” założeniem, dominują naturalne materiały: drewno dębowe (z którego wykonano, według projektu architektów, zabudowę baru, loże, regały na wino, stoliki) oraz ceramika w postaci płytek i okładzin.
Hasta pronto, señor
Wykładanie ścian i podłóg płytkami ceramicznymi to tradycja kojarzona z Południem – zwłaszcza z Hiszpanią, Portugalią i Ameryką Łacińską.
We wnętrzu „Paradiso” czytelne są nawiązania do stylu kolonialnego, który wprowadzają m.in. krzesła z giętego drewna z wyplatanymi oparciami z rattanu. Są tu jednak też miękkie, obite welurem fotele o formie inspirowanej latami 50. XX wieku. Eklektyczny, wysmakowany wystrój dał efekt miejsca zawieszonego w czasie, o magicznej atmosferze, w której da się wyczuć nutkę nostalgii – np. za Hawaną, z czasów przed rewolucją. Wyobraźmy więc sobie taką scenkę: na zewnątrz prawdziwie tropikalny upał (tu akurat wyobraźnia nie musi mocno pracować, lata ostatnio gorące), w środku miły chłód. Rozsiadamy się wygodnie w fotelu. Ciemna zieleń palm to prawdziwy masaż dla oczu. Co powiedziecie na szklaneczkę rumu prosto z Karaibów?