Branża targów, spotkań i konferencji odbija po pandemii. Widać to nie tylko po jej aktywności biznesowej, ale i po malejącym zadłużeniu. Według najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów zaległości tego segmentu spadły w ciągu ostatniego roku o blisko 8 mln zł i obecnie wynoszą 25,2 mln zł. Branża nie może jednak spać spokojnie, bo inflacja skłania klientów do oszczędzania.
Branża MICE (meetings, incentives, conferences, exhibitions, tj. spotkań, imprez motywacyjnych, konferencji i targów) była wśród tych, które pandemia doświadczyła najmocniej. Trwające bardzo długo ograniczenia oraz obawy klientów przed organizowaniem i uczestnictwem w wydarzeniach zmusiły agencje do zamrożenia działalności. Przełożyło się to na zmiany, jakie zaszły na tym rynku. Firmy musiały zredukować zatrudnienie, a wyspecjalizowani pracownicy zaczęli szukać miejsca w innych sektorach gospodarki. Branża niemal zamarła, ale próbowała się ratować, przenosząc działalność do Internetu. Teraz, kiedy wydawałoby się, że najtrudniejszy okres ma za sobą i mogłaby rozwinąć skrzydła, pojawiły się kolejne przeszkody.
Narastający kryzys gospodarczy, wywołany rosnącymi lawinowo cenami energii, paliw i – w efekcie – inflacją, a także niepewna sytuacja epidemiczna powodują, że klienci branży MICE wykazują powściągliwość i zaciskają pasa. Przedsiębiorstwa przez bardzo długi czas wstrzymywały się z organizacją spotkań, gdyż obawiały się nagłych zmian w obostrzeniach. Jeszcze do niedawna decydowały się na realizację wydarzeń w ostatniej chwili, co stawiało wykonawców pod ścianą. Mniejsza liczba podmiotów z branży MICE skutkuje tym, że są one zmuszone działać ad hoc, zgodnie z bieżącymi potrzebami klientów. W efekcie są bardzo mocno obłożone pracą i nie mogą przyjmować kolejnych zleceń. Po prostu nie ma kto organizować konferencji, targów czy spotkań biznesowych.
Wstrzemięźliwość widać także wśród konsumentów. Choć ludzie są spragnieni masowych imprez jak np. koncerty, to ze względu na wysokie koszty biletów rezygnują z uczestnictwa. Organizatorzy chcą odrobić straty poniesione w pandemii, windują więc ceny wejściówek do poziomu, który przy obecnej inflacji jest trudny do zaakceptowania przez fanów rozrywki.
Wszystko wskazuje więc na to, że w tym roku branża nie wróci jeszcze do pracy na pełnych obrotach.
33 miliony złotych, czyli apogeum długu
Zaległości firm z segmentu MICE wynoszą dziś 25,2 mln zł. Patrząc jednak w dłuższej perspektywie, na koniec 2019 r., a więc ostatniego roku bez lockdownów i obostrzeń, była to kwota znacznie niższa, bo zaledwie 12,6 mln zł.
– Podczas pandemii zaległości branży rosły aż do września ubiegłego roku, kiedy osiągnęły apogeum z sumą 33,1 miliona złotych. Obecne zadłużenie to spadek o prawie 8 milionów złotych. Oznacza to, że sytuacja sektora się stabilizuje, ale nie można uznać, że wraca na dawne tory. Największą bolączką firm eventowych jest obecnie brak specjalistów. Pandemia przetrzebiła rynek i trudno wypełnić lukę po doświadczonych pracownikach, którzy w profesjonalny sposób potrafili zorganizować wydarzenia. To nie wpływa korzystnie na biznes branży MICE – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Do tego dochodzą problemy z dostępnością hoteli, restauracji, dostawców cateringu czy firm produkujących gadżety. Podczas pandemii wiele z tych podmiotów zniknęło z rynku. W ich miejsce powstają nowe, ale sprawdzenie ich solidności i jakości usług wymaga czasu.
– Współpraca z nowymi podwykonawcami zawsze jest obarczona ryzykiem. W sytuacji, kiedy rynek jeszcze odbudowuje się po pandemii, a już ciąży mu obecna niepewność gospodarcza, konieczne jest weryfikowanie rzetelności płatniczej kooperantów, aby nie popaść w jeszcze większe problemy z płynnością finansową. Jeśli nowy partner biznesowy widnieje w biurze informacji gospodarczej jako dłużnik, należy się głęboko zastanowić, czy warto podjąć z nim współpracę. Sprawdzanie kontrahentów jest niezbędne, by firmy z branży MICE mogły bezpiecznie się rozwijać – mówi Katarzyna Starostka, ekspert programu Rzetelna Firma.
Spółki najmocniej obciążone długami
Z całej kwoty zadłużenia, gros zaległości – 20,2 mln zł – należy do spółek z ograniczoną odpowiedzialnością. Jednoosobowe działalności gospodarcze mają 5 mln zł niezapłaconych rachunków. Zaległości ma dziś 400 podmiotów. Średnie zadłużenie niemal podwoiło się w stosunku do 2019 r. i sięga 63 tys. zł, podczas gdy wówczas było to 33,2 tys. zł.
Najwięcej, bo ok. 40 proc. długów, przypada na firmy z województwa mazowieckiego. Mają one blisko 10 mln zł zaległości. Drugie miejsce zajmują przedsiębiorstwa ze Śląska z kwotą 9,3 mln zł, a trzecie z Wielkopolski z sumą 2,3 mln zł.
W najlepszej kondycji są podmioty z województw: podlaskiego (7,7 tys. zł długów), opolskiego (8,1 tys. zł) i lubelskiego (15,7 tys. zł).
Prawie 11 mln zł do zwrotu
Na zapłatę od firm MICE czekają przede wszystkim instytucje finansowe (banki, leasing, ubezpieczyciele) – uzbierało się tu 14,8 mln zł zaległości. Następne w kolejce są przedsiębiorstwa budowlane, które powinny otrzymać 5,5 mln zł. Natomiast firmy handlowe nie otrzymały 958 tys. zł.
Ale branża MICE sama jest także wierzycielem. Ma odzyskania od klientów 10,9 mln zł. Najwięcej są im winne przedsiębiorstwa handlowe, które nie zapłaciły 3 mln zł. Firmy z sektora przemysłowego powinny oddać 1,5 mln zł, a agencje reklamowe 1,4 mln zł.
Jak pokazuje najnowsza analiza wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet z pierwszej połowy tego roku, w latach poprzedzających pandemię branża MICE rosła średnio w tempie 15-16 proc. rocznie, jednak w 2020 r. nastąpiło gwałtowne wyhamowanie i w 2021 r. było to zaledwie 2 proc. Odwoływanie imprez w związku z pandemicznymi obostrzeniami znacząco pogorszyło sytuację finansową tego segmentu. Obecnie w dobrej lub bardzo dobrej kondycji finansowej znajduje się niecałe 38 proc. firm, a ponad 62 proc. – w słabej lub złej.