Brak pracowników to główny problem, z jakim muszą się zmierzyć w tym roku osoby prowadzące sezonowy biznes gastronomiczny. Mimo znacznego wzrostu płac, próżno szukać sumiennego i zaangażowanego pracownika. Stawka dla pomocnika kuchennego wynosi już ok. 3 tys. zł za miesiąc, a dla kucharza od 4 do 6 tys. zł.
Część wynagrodzeń wypłacanych jest „na czarno”, czego głównym powodem są wysokie podatki. Restauratorzy mówią, że składki są niewyobrażalne. Pracownikom sezonowym, oprócz wynagrodzenia, trzeba często zapewnić także zakwaterowanie, co dodatkowo obciąża pracodawców.
Najbardziej pożądanymi pracownikami są ci, którzy posiadają już odpowiednie umiejętności, są zorganizowani i potrafią pracować w ustalonym tempie. Często właściciele wolą zapłacić więcej takiemu pracownikowi i mieć pewność jego kompetencji oraz tego, że zostanie w pracy na dłuższy okres.
Coraz częstszą praktyką jest zatrudnianie pomocników zza naszej wschodniej granicy. Właściciele preferują Ukraińców ze względu na podejście do pracy – ich celem jest zarobienie pieniędzy. Co innego ze studentami, którzy potrafią przysporzyć wiele kłopotów. Bywa, że takie osoby zatrudniają się w barze czy restauracji, a swoich zawodowych obowiązków nie traktują poważnie, często wykonując je niedokładnie. Zdarzają się też przypadki zamknięcia lokalu, ponieważ młody pracownik… nie jest w stanie przyjść do pracy po imprezie. Dlatego też restauratorzy stawiają na sprawdzonych Ukraińców.
Mimo tych wszystkich trudności prowadzenie działalności sezonowej jest dużo łatwiejsze niż całorocznej. Właściciele sezonowych lokali gastronomicznych mogą bowiem zawsze liczyć na przypływ klientów, których rotacja jest intensywna i zmienna w przeciwieństwie do lokali całorocznych.