Houston, mamy problem… z pracownikami!

0
1994

Wszystkim właścicielom restauracji wydawało się, że po uwolnieniu naszej kochanej gastronomii z Covid-19 i podaniu terminów nowego otwarcia” – wystarczy, że klasną w dłonie i pojawi się na progu ich restauracji sznurek chętnych do rozpoczęcia pracy.

W czasie lockdownu była też bardzo popularna opinia , że wielu profesjonalistów „stoi w blokach”, czeka na oferty i pracę, byli przekonani, że po zakończeniu obostrzeń będzie „w kim wybierać”, że znowu będziemy mieć „rynek pracodawcy” – a tu zonk! i zaskoczenie.

Niestety – życie pokazało inaczej.
Nie mamy większego problemu ze znalezieniem kucharza liniowego czy kelnerów ale nie ma już dziś na rynku prawdziwych i doświadczonych, pracujących w gastronomii od lat profesjonalistów – Szefów Kuchni, Sous Chefów czy dobrych Sushi Masterów i Barmanów.

Przed pandemią były to często „drogie” stanowiska.
W pierwszym odruchu i panice towarzyszącej zamykaniu lokali to właśnie ich zwalniano wraz managerami, sommellierami czy szefami baru w pierwszej kolejności – bo stali się niepotrzebni do sprzedaży „na wynos” i zbyt drodzy w dalszym „utrzymaniu”.

Tutaj kij ma jednak dwa końce – znam sytuacje , gdzie profesjonalista w ogóle nawet nie chciał słyszeć o obniżeniu swojej pensji na czas Covid-u i stawiał warunki nie do przeskoczenia przez pracodawcę a bywało i tak, że pracodawca nawet nie próbował wyjść z żadną propozycją aby swojego managera czy szefa zatrzymać.
Ile restauracji – tyle historii.

Wielu profesjonalistów z dnia na dzień pozostało bez środków do życia, możliwości spłacania kredytów, utrzymania rodzin.

Bardzo często pracowali u swoich pracodawców przez dekady a w momencie zagrożenia biznesu – zostali pozbawieni pracy w pierwszej kolejności i bez większego zastanowienia ze strony pracodawcy.

Teraz podczas naszych spotkań rekrutacyjnych słuchamy tych wszystkich historii.
Słuchamy pracodawców o ich obecnych problemach z zatrudnieniem nowych osób i słuchamy kandydatów, którzy nie chcą wracać do jak sądzą wciąż niepewnej pracy.

Od kilku tygodni kontaktuję się z ludźmi, którzy w ostatnich latach złożyli swoje dokumenty do naszej Agencji Zatrudnienia z chęcią podjęcia nowej pracy, zmiany miejsca zamieszkania, podwyższenia swoich kwalifikacji, dalszego rozwoju etc.

Kiedy się z nimi kontaktujemy okazuje się, że często pracują w zupełnie innych branżach lub otworzyli własne, niewielkie biznesy. Ponad połowa nie chce już więcej słyszeć o gastronomii. Zarzekają się, że nie wrócą, nie chcą już nigdzie aplikować. Bardzo często mówią o swoim rozczarowaniu i że ich życie i marzenia odwróciły się o 180 stopni.

Są też i tacy, który od miesięcy twierdzili, że nigdy nie wrócą a dzwonili do mnie jako pierwsi w momencie kiedy media ogłosiły stopniowe otwieranie gastro od 15 maja.

Pytałem – skąd taka zmiana nastawienia? Twierdzą, że dla nich gastronomia to uzależnienie, narkotyk bez którego nie potrafią żyć…

Zaskakujące jest też to, że wielu z kandydatów, którzy chcą wrócić a znani byli z dość wysokich oczekiwań finansowych – znacznie obniżyło swoje stawki. Oni po prostu chcą znowu stanąć na kuchni, wpaść w tabakę.. usłyszeć brzęczenie drukarki bonów … posprzeczać się z kelnerem… to jest chyba właśnie sól tej ziemi.

A jak to wygląda u Was?

O autorze:
Maciej Rogowski – od 31 lat aktywnie w gastronomii, rekruter profesjonalistów na rynku HoReCa, były dyrektor hoteli, szef kuchni, Food & Beverage manager. Szkoleniowiec. Właściciel Berio Consulting / FB @berioconsulting

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj
This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.