Restauratorzy pozostawieni bez wsparcia lub ze wsparciem znikomym podejmują decyzję o złamaniu obostrzeń i otwierają swoje lokale. Szlaki przetarła restauracja z Cieszyna U Trzech Braci. W ślad za nią idą kolejne lokale.
– Drodzy Goście, nadszedł moment, w którym wypisujemy się z tego maratonu żenady jakim są obecny lockdown i dociskanie butem polskiej gastronomii. Zgodnie z obowiązującymi przepisami ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest niezgodne z Konstytucją.
Niestety, nie obejmują nas żadne vateuszowe tarcze i to, że jakkolwiek jeszcze funkcjonujemy zawdzięczamy ciężkiej pracy, pomocy bliskich i Waszym
zamówieniom. Koszty utrzymania biznesu są jednak kolosalne, a nasze zasoby to nie kod na pieniądze z Simsów. Chcemy normalnie pracować, tylko tyle.
Od piątku 15 stycznia, z zachowaniem reżimu sanitarnego, można u nas zjeść w lokalu, przy stole, na talerzu. Na hasło ***** *** przez cały weekend obowiązuje 10% rabatu przy zamówieniu na miejscu lub z odbiorem osobistym.
Dla planujących nas odwiedzić funkcjonariuszy policji zupa gratis
Liczymy na Was! Jednocześnie zachęcamy inne lokale, aby dołączały do akcji #otwieraMY! – czytamy na fanpage Czary Gary Bistro w Gdańsku.
Takich wpisów pojawia się coraz więcej. Można założyć, że nie każdy z lokali przekazuje oficjalnie informację a jednak zamierza się otworzyć. W Legionowie zamierzają otworzyć lokale wszyscy restauratorzy i mają wsparcie władz.
W Krakowie otwierają się kolejne lokale:
– Nie mamy już nic do stracenia, musimy walczyć. Jeśli nie, stracimy nasz ukochany lokal i pracę. Staraliśmy się przez ten cały czas utrzymać Naszą ekipę jak i całą restaurację, lecz już nas nie stać, aby dokładać tydzień w tydzień oszczędności naszego życia – co mieliśmy już daliśmy, dłużej nie wytrzymamy – mówią właściciele nowohuckiej restauracji.
Bunt narasta. A rząd nie reaguje. Podhalańscy przedsiębiorcy mają dość obostrzeń. Money.pl podaje za PAP, że tamtejsi właściciele zamkniętych biznesów zamierzają otworzyć swoje działalności po 17 stycznia, niezależnie od wprowadzanych restrykcji.
– Jest to ostatni moment, żebyśmy mogli tej polityce rządu, która nas po prostu wykończy, powiedzieć veto. To nieprzypadkowa analogia do liberum veto. W Rzeczpospolitej Szlacheckiej chodziło o powstrzymanie tworzenia złego prawa, a my teraz też znaleźliśmy się w analogicznej sytuacji – mówi cytowany przez portal Sebastian Pitoń, inicjator Góralskiego Veto.
Dodał, że przedsiębiorcy konsultują swoje ruchy z prawnikami, dzięki czemu będą mogli bezpiecznie działać. Przedsiębiorcy nie mają wyjścia i zostali zmuszeni przez pandemię do takich kroków. Liczy, że akcja nabierze ogólnopolskiego charakteru.
Nie trzeba było długo czekać, by pojawiła się inicjatywa „Bałtyckie Veto”. Protestujących popierają przedsiębiorcy z Pomorza. W sieci pojawiła się odezwa zachęcająca do przystępowania do akcji.
Otwieracie swój lokal? Chcecie podzielić się z czytelnikami swoimi doświadczeniami? Chętnie porozmawiamy i przedstawimy jak radzicie sobie w tej sytuacji! Zapraszamy do kontaktu: