Okazuje się, że zarówno w Polsce jak i w innych krajach politycy nie robią sobie nic z zakazów i wprowadzonych przez nich obostrzeń i nagminnie spotykają się w „tajnych restauracjach”. Co więcej są to często bardzo znane miejsca.
Zastanawiamy się jak to jest możliwe, że Ci sami politycy w jednej chwili wprowadzają zakazy związane z działalnością lokali gastronomicznych, a w drugiej nieoficjalnie korzystają z nich biorąc udział w spotkaniach i konsumpcji na miejscu.
Jak to możliwe, że jedne restauracje są nagminnie odwiedzane przez policję czy sanepid i mają nakładane kary za to, że pomimo zakazów przyjmują gości na miejscu, a inne lokale działają „po cichu”, z ich usług korzystają politycy, którzy tworzą prawo i służby tych miejsc nie kontrolują?
Miesiąc temu Gazeta Polska informowała:
„Z ustaleń „Gazety Polskiej” wynika, że szczególną popularnością – mimo bardzo wysokich cen (kolacja na dwie osoby z butelką wina kosztuje tu około tysiąca złotych) – cieszy się luksusowa restauracja „N31” znanego kucharza Roberta Sowy. Znajduje się w ścisłym centrum stolicy. Bywają tu regularnie znani biznesmeni, lobbyści, celebryci, prawnicy, menedżerowie państwowych.”
Taki proceder został ostatnio ujawniony także we Francji, gdzie zarzuca się wysoko postawionym politykom, że systematycznie, pomimo zakazów, korzystają z gastronomicznego podziemia. Sprawa wywołała duże oburzenie i zapowiedziano protest pod hasłem „Zjedzmy bogatych”. Sprawą ma zająć się również prokuratura, która ma wyjaśnić czy faktycznie doszło do złamania prawa.