Branża lotnicza próbuje mozolnie podnosić się z kolan, choć prognozy ekspertów są druzgocące – linie lotnicze muszą liczyć się z utratą nawet połowy rocznych przychodów, a więc ok. 300 miliardów dolarów! Niektórzy przewoźnicy, licząc na częściowe unormowanie sytuacji i stopniowe łagodzenie restrykcji, zaczęli już realizować kursy na wybranych trasach bądź rozpoczęli sprzedaż biletów na kolejny miesiąc.
Polska przestrzeń powietrzna pozostanie zamknięta dla regularnych lotów pasażerskich co najmniej do 9 maja, tymczasem nasz narodowy przewoźnik PLL LOT uruchomił już dystrybucję biletów na loty, które zostały zaplanowane od początku czerwca. Na odważniejszy krok zdecydowało się kierownictwo węgierskiego Wizz Aira, które postanowiło wznowić niektóre rejsy międzynarodowe (z Wiednia, Budapesztu czy Londynu). Plan powrotu na trasy realizowany jest także przez British Airways.
As travel restrictions change each day, we recommend for everyone to consult their own governments' verified channels for up to date and relevant information. UK citizens and British passport holders, please consult the FCO on the below link. https://t.co/QhljxpQkeR https://t.co/aHNcvFx3In
— Wizz Air (@wizzair) April 2, 2020
Największy pesymizm panuje natomiast w szeregach Ryanaira – czołowego przewoźnika niskobudżetowego. Kierownictwo spółki ze Swords (Dublin) szacuje bowiem, że w tym roku obsłuży o połowę mniej pasażerów niż w 2019. Konsekwencją problemów finansowych przedsiębiorstwa zarządzanego przez Michaela O’Leary mają być masowe zwolnienia personelu, w tym wysoko wykwalifikowanych pilotów.
Ryanair says it will cut up to 3,000 jobs as it expects to operate less than 1% of its scheduled flights in April, May and June
— Sky News Breaking (@SkyNewsBreak) May 1, 2020
Równie radykalne kroki podjęły także zarządy Hong Kong Airlines, norweskiego Norwegian Air Shuttle i wielu innych lokalnych linii lotniczych. W celu zminimalizowania strat większość przewoźników opracowała i właśnie rozpoczyna wdrażanie programów naprawczych, które zakładają jak najszybsze wysłanie floty w przestrzeń powietrzną. Nie uchroni to oczywiście czołowych przedstawicieli branży przed poważnym naruszeniem budżetu, niemniej jednak pozwoli stopniowo wychodzić z gigantycznej zapaści określanej w środowisku mianem „stanu śmierci klinicznej”.
„Koronawirus praktycznie zabił branżę lotniczą. […] Branża lotnicza jako całość w dobrym roku miała przychody 750 miliardów dolarów. W tej chwili mówimy o sytuacji, w której będzie to zredukowane już o połowę” – uważa Sebastian Mikosz, były prezes PLL LOT, który od czerwca zostanie wiceprezesem Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA).